Muszę przyznać, że nie jestem wielką fanką tofu. Dla mnie ma ono konsystencję, może i sera, ale w smaku przypomina namoczoną tekturę.
Podejść miałam kilka, kupowałam wersje wędzoną, naturalną i z dodatkiem przypraw. Żadna, ale to żadna nie była smaczna. Ani na kanapce, ani w sałatce. Raz próbowałam uprażyć ją w ala chińskim sosie i zjeść z brązowym ryżem. Fuj, wszystkie kawałki wydziobałam widelcem i odłożyłam na bok.
Ale przyszedł w końcu dzień w którym spróbowałam tofucznicy - czyli jajecznicy bez jajek, robionej na bazie tofu. A to zupełnie inna bajka. Przepis podpatrzyłam na stronce internetowej i jakoś mi się udała. A co ważniejsze była całkiem zjadliwa! Ze szpinakiem, dobrze przyprawiona jest całkiem dobrym posiłkiem. Na niedzielne śniadanie jak znalazł :) Próbowaliście?
Też się przymierzam do mojej pierwszej w życiu tofucznicy. Jedyne czego mi brakuje to tej specjalnej soli kalmak? czy jakoś tak.
OdpowiedzUsuń